Geodeta wytyczył rogi budynku i tu pojawił się problem. nasza działka od na długości domu ( czyli tylko nieco ponad 10 m) ma ponad 50 cm przechyłu- niestety wyższa strona znajdowała się od strony wejścia a niższa od wejścia do wody od studni. Wiec, żeby  woda deszczowa nie wlewała się przez drzwi wejściowe i od garażu, a znowu woda ze studni nie zamarzała- trzeba było zwiększyć wysokość ław fundamentowych o 1 bloczek betonowy, oczywiście na polecenie geodety i po konsultacji z kierownikiem budowy.Pierwsza kontrola kierownika budowy miała miejsce - po wykopaniu "dziury" przez koparkę.

Struktura gleby- rumosz skalny- więc koparka fundamenty kopała ponad 8 godzin, dodatkowo wykopany grunt został od razu wywieziony z działki.

Ponieważ mąż wraz z teściem mieli zamiar wykonać większość prac sami- zdecydowali się na drobna modyfikacje. 2 razy lali ławy fundamentowe. Pierwsza, zgodna z projektem, całkowicie lana, na szalunku. zbrojenie robiliśmy sami, tylko kierownik budowy, przed wylaniem ław musiał je zobaczyć i skontrolować.  zbrojenie zajęło ok 2 dni. beton B20 . ława 30*60. jak wyschła pierwsza ława, to były wylewane 2- na wysokość 3 bloczków betonowych. założony szalunek- i beton wylany pomiędzy bloczkami betonowymi- nie była zbrojona, więc nie chcieliśmy lać pełnej ściany- tylko odcinki ok 2m pomiędzy 3 bloczkami. reszta ławy wysokości 4 bloczków, była już wybudowana tradycyjnie z bloczków.ponieważ murowały to tylko 2 osoby i to po swojej pracy zawodowej, prace trwały ok miesiąca

Działka została zapisana, więc czas na uzbrojenie i odrolnienie. Pierwsza wizyta w elektrowni w lutym 2015- i tu droga przez koszmar. Bardzo niekompetentna osoba prowadziła naszą sprawę. Prosta szafka elektryczna  od słupa w granicy działki- prawie rok nerwów i prac z użyciem generatora prądu.  Bez generatora w roku 2015 byśmy nic nie wykonali- bo prąd był gotowy do podłączenia dopiero w październiku czy nawet listopadzie (wtedy akurat nie był nam już potrzebny, bo prace na rok 2015 zostały zakończone).

Odrolnienie, bardzo proste.

Problematyczna i długotrwała była mapa do celów projektowych- 3 miesiące czekania, a to tak naprawdę jeden z najważniejszych dokumentów.

Ponieważ wodociąg istniał tylko na mapie ( z lat 50- nieużywany) , a do podłączenia do najbliższego wodociągu ponad 500 m (oczywiście na własny koszt :( ) , więc zdecydowaliśmy się na wiercenie studni. Złożyliśmy wniosek w urzędzie miasta i po upływie miesiąca mogliśmy legalnie wiercić. Wynajeliśmy profesjonalną firmę i w 1 dzień odwiert został zrobiony. 

Po scaleniu dokumentów przez architekta, wszystko poszło zaskakująco szybko- pozwolenie na budowę dostaliśmy w niecały tydzień od złożenia wniosku.